Z nowym
rokiem, nowym krokiem… I nam również klubowiczom DKK w Torkach wraz z nowym
rokiem w styczniowy mroźny wieczór przyszło się zmierzyć z książką Anny Janko
pt. „Mała zagłada”. Literaturą inną niż dotychczas czytaliśmy i omawialiśmy na
naszych spotkaniach. Powieścią, w której poruszane są zagadnienia wojny i
cierpienia, pełnej bólu i zniewolenia, ale zarazem jakże potrzebnej nam i
naszemu pokoleniu jako przestrogi na przyszłość.
„Mała zagłada” Anny Janko to mocna,
naturalistycznie opisana historia pacyfikacji polskiej wsi, która staje się
punktem wyjścia do przedstawienia bezradności drugiego człowieka dotkniętego
okrucieństwami wojny. Ukazywana historia nie jest kolejną tragiczną opowieścią
rodzinną wyciągniętą z lamusa II wojny światowej, przedstawia natomiast
współczesną rozprawę z traumą drugiego pokolenia „naznaczonego strachem”.
Poetka w swojej książce nawiązuje do lat 40-tych XX wieku, do okresu masowych
akcji wysiedleńczych i pacyfikacyjnych przeprowadzonych na Zamojszczyźnie,
znajdującej się wówczas na terenie okupowanego przez III Rzeszę Generalnego
Gubernatorstwa. Anna Janko obrazuje nam działania pacyfikacyjne, które
doprowadziły 1 czerwca 1943 roku do krwawej masakry miejscowości Sochy. Za
sprawą jej relacji ujawnia się najbardziej bestialski okres czasów wojny.
Autorka szczegółowo opisuje prowokacje niemieckich żandarmów przebranych za
partyzantów, przedstawia eksterminację wioski Sochy zbombardowanej przez
niemieckie samoloty. Opowiada historię ocalonej dziewięcioletniej matki Renii
(zwanej dalej Tereni) Ferenc, która, zbyt wcześnie musiała dojrzeć do tragedii.
Na jej oczach, zniszczono wieś i zamordowano rodziców. Z opisywanej masakry w
wiosce na Zamojszczyźnie widzimy zaledwie jeden dom ocalały, nielicznych
dorosłych i kilkoro dzieci, w tym również Terenię i jej rodzeństwo. Dla
bohaterki ten dzień staje się dniem apokalipsy „małej zagłady”, a nieludzki
obraz naznaczony silnie przez wojnę towarzyszył przez lata spędzone w domu
dziecka.
Autorka
w swojej powieści dokonuje literackiego zapisu najstraszliwszego przestępstwa
do jakiego może przyczynić się człowiek – przedstawia obraz zbrodni na psychice
i wrażliwości dziecka, które jest świadkiem okrucieństwa, śmierci i przemocy.
Przeżycie apokalipsy zdruzgotało świat małej Tereni. Świadomość doznania straty
ukochanych członków rodziny okaleczyła ją na całe życie, wpłynęła na jej
psychikę i na relacje z najbliższymi. Pomimo, iż dziewczynka dorosła, założyła
własną rodzinę, strach wojny tkwił w niej cały czas. Już jako dojrzała kobieta
stała się matką chłodną, wycofaną, kapryśną. Sama autorka wspomina, iż relacje
z nią były bardzo trudne oraz stały się impulsem do opisania w książce,
decyduje się przez to opowiedzieć o traumie jaka dotknęła jej rodzica w
dzieciństwie oraz o dziedziczeniu tego cierpienia. Bohaterkami powieści czyni
więc swoich bliskich oraz siebie. Sama autorka wspomina w swej książce”: „Miałam przez to wszystko jakby dwie
matki. Pierwszą: dorosłą kobietę, za którą tęskniłam, gdy wychodziła do sklepu,
której się bałam, gdy wpadała w gniew, z której byłam dumna, bo nikt nie miał
ładniejszej pani za matkę na całym podwórku. I drugą mamę miałam: małą
dziewczynkę, której na wojnie zginęli rodzice, wciąż przerażoną i samotną,
która kiedyś cierpiała głód i musiała pracować u złej ciotki, takiej, co biła i
kazała nosić wiadra z wodą pod górę. Dla niej pójście po wojnie do domu dziecka
było, o paradoksie, największym szczęściem. To właśnie ta mama-dziewczynka
nieraz kładła się na tapczanie w dzień i płakała nie wiadomo dlaczego”.
(fragment książki). Książka ukazuje nam również jak trauma wojny nie ominęła
samej autorki. W ”Małej Zagładzie” czytamy: „Odkąd pamiętam, zawsze myślałam o wojnie. Żyłam w jej kontekście od
dzieciństwa. Jadłam, bo potem może być głód. Spałam, chwaląc noc bez strachu.
Nie żyć chciałam, ale przeżyć”[…]. „A kiedy miałam małe dzieci i
trwał stan wojenny, moją obsesją była- ewakuacja. No bo mogą
wejść Rosjanie, prawda? A wtedy i
Niemcy z NRD z łatwością przyjdą, prawda? Bo Wrocław to ich Breslau”.
Anna Janko posługuje się tutaj obrazami, refleksjami. Pisze jednocześnie
pięknie i szokująco. Dużo jest w książce „strasznych” słów, których nie ma się
siły wypowiedzieć i z trudem można je odczytać. Sporo jest szczegółów o tym, co
strach i zniewolenie robią z ludzką świadomością. Autorka z uporem drąży
bolesną przeszłość, za co niejednokrotnie przychodzi jej płacić dodatkowym
cierpieniem. Rozmawia z członkami rodziny i świadkami, przegląda publikacje i
archiwa. Jednak najbardziej wartościowe są jej rozmowy z matką wplecione w
narrację książki.
Na
koniec pragnę dodać, iż uczestniczki naszego klubu nie kryły poruszenia, jakie
wywołała w nich lektura „Małej zagłady”. Panie przyznały, iż dzięki poetyckiemu
językowi książka wciąga swoją opowieścią. Jednocześnie poprzez szokujące, przerażające
opisy brutalności wojny, czyta się ją także trudno, albowiem jak można jednym
tchem przeczytać o potworności czynów, niemieckich żołnierzy, o ich ogromnym
sadyźmie w stosunku do dzieci bezbronnych, które zginęły w obozach
koncentracyjnych. Mało kto pamięta, mało kto zrozumie ich motywy działania.
Panie czytające lekturę nie mogły pojąć: Jak można spalić stodołę z małymi
dziećmi w środku? Jak można kopnąć twardym esesmańskim butem niemowlę w głowę?
Uczestniczki naszego spotkania zgodnie jednak stwierdziły, że jest to powieść o
znaczeniu uniwersalnym i jest to bardzo mądry traktat o istocie zła. W
dzisiejszych czasach masakry ludobójstwa również nie stały się przeszłością. We
współczesności dzieci takich jak Terenia Ferenc jest wiele. Osieroconych i
obarczonych zbyt wielkim ciężarem. Dzieci, które zaczynają życie od apokalipsy
oglądanej na własne oczy.
Podsumowując poruszaną dyskusję podjętą na naszym
spotkaniu DKK doszłyśmy do wniosku, iż książkę warto polecić. Jest to
niewątpliwie poruszająca lektura, która na długo pozostanie w naszej pamięci.
”Mała zagłada” to nie tylko biograficzna opowieść i hołd złożony najbliższym,
to prawdziwa historia ludzka, która wydarzyła się w Polsce w czasie II wojny
światowej. Wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy na spotkaniu, iż powieść Anny Janko
obowiązkowo musi stać się przesłaniem dla nas i naszego pokolenia, stanowić
przestrogę dla współczesnego społeczeństwa. Aby już nigdy więcej ludzie ludziom
nie zgotowali podobnego losu.
Monika
Wańkowicz-Hanas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz