Jest rok 1944 na polach Leszna rozbija sir rosyjski samolot i w nim lotnik. Pochowano go na miejscowym cmentarzu usypując symboliczna mogiłę. Wojna się kończy, część szczęśliwych żołnierzy wraca do swoich domów.
W Briańsku niedaleko Moskwy matka 6 synów i córki z utęsknieniem czeka na powrót swoich dzieci. Niestety 5 z jej pociech nie powróciło i ślad po nich zaginął. W poszukiwaniach pomaga jej Czerwony Krzyż. Trafiają na mogiłę w Lesznie. W latach 70 przyjeżdza na grób swojego dziecka, zatrzymując się w domu Hanasków. Babuszka jak mówi Pani Halina opowiada swoją historię. Wojna zabrała jej 5 synów a szósty nie mogąc odnaleźć się w nowych okolicznościach odbiera sobie życie. Córki losy są nieznane. Matka uczestniczy w powtórnym pogrzebie tym razem w asyście księdza, który odprawił modły pogrzebowe poświęcając ziemię, na której przyszło mu spocząć. Ówczesne władze wystawiły pomnik, który istnieje do dziś.
Pani Halina opowiada, że JEJ dziadek był w odwiedzinach u babuszki w Briańsku. Pamięta również, że przez jakiś czas z Rosji przychodziły długie świece z pszczelego wosku starannie zawinięte w gazetę z prośbą o zapalenie ich na grobie syna. Po pewnym czasie świece przestały przychodzić, pewnie serce matki połączyło sie z synami. Grób żołnierza jest jednak w Lesznie zawsze zadbany. Od wielu lat grobem lotnika opiekują się uczniowie Szkoły Podstawowej w Lesznie oraz miejscowa ludność.
Tak więc lotnik Timonow na stałe wrył się w pamięć miejscowej społeczności, bo pamięć o zmarłych trwa tak długo jak długo istnieją ich groby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz