czwartek, 27 lutego 2020

Córka

 

27 lutego 2020 r. odbyło się kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy Bibliotece Publicznej w Torkach. Tym razem nasze Panie przy filiżance kawy i przygotowanych do niej słodkościach przystąpiły do omawiania książki Eleny Ferrante zatytułowanej „Córka”.

Za sprawą cenionej i cieszącej się uznaniem krytyków i czytelników powieści, nasze czytelniczki podjęły się trudnego zadania tj. udzielenia odpowiedzi czym tak naprawdę jest macierzyństwo? Bo czy jest ono zadaniem? Misją? Powołaniem? Uczuciem? Może koniecznym przymusem? Nie ulega wątpliwości, że macierzyństwo z jednej strony to coś cudownego, a z drugiej to żmudna i ciężka praca. Wymaga dużo poświęcenia i sprawia, że nie możemy żyć już tak spontanicznie jak kiedyś.

To bardzo często nieprzespane noce i nauka w cierpliwość. To również największy sprawdzian w życiu kobiety bowiem każda matka pragnie wychować swoje dzieci na dobrych i mądrych ludzi. A jaką matką jest Leda główna bohaterka powieści? Z treści książki dowiadujemy się, że nasza bohaterka jest rozwiedzioną mieszkającą we Florencji wykładowczynią języka angielskiego? Jej dorosłe córki mieszkają z ojcem w Kanadzie. Kontakt matki z nimi jest dość chłodny, raczej tylko telefoniczny. Leda podczas wakacji nad morzem obserwuje, a następnie zaznajamia się z wielopokoleniową rodziną. Jej zainteresowanie skupia się na matce bawiącej się z 3-letnią córką. Kobiety wzbudzają w niej wspomnienia z własnego macierzyństwa, które nie było ani łatwe ani poprawne. Leda bowiem, mimo że kochała swoje córki i chciała być dobrą matką, to jednak je odtrąciła i porzuciła na kilka lat. Dlaczego tak uczyniła? Dlaczego postępowała w niektórych sytuacjach wręcz irracjonalnie? Jak w przypadku kradzieży lalki i traktowania przedmiotu jak dziecko idealne? Zdaniem naszych Pań nasza bohaterka była jedynie matką biologiczną. Macierzyństwo dla niej nie było pragnieniem, szczęściem, radością ale jedynie kolejnym etapem w życiu. Tak dla zasady. Po prostu wypada mieć dzieci, więc ona je ma. Zapewniła swoim pociechom jedzenie, ubranie, wykształcenie, dbała o nie w chorobie, a tak naprawdę dzieci ją irytowały i przeszkadzały, odbierały jej wolność i możliwość osiągnięcia kariery zawodowej. Dlatego też porzuciła je z dnia na dzień. Kiedy zapanowała na swoim wewnętrznym ego, zrealizowała swoje plany, zapragnęła powrotu swoich córek.

Autorka przedstawiając nam postać Ledy uświadamia nam bez zbędnej ostentacji, ale także bez nadmiernego skrępowania, iż samo urodzenie dziecka nie przemienia kobiety w matkę. Dzieje się tak, oczywiście w sensie fizycznym ale niekoniecznie w psychologicznym. Więcej nawet: sama miłość do potomstwa także nie jest warunkiem wystarczającym, aby stać się idealnym rodzicem.

Bardzo dobra książka, niewielka, ale nasycona emocjami do ostatniej strony. Musimy sobie sami odpowiedzieć czy potępiamy Ledę, czy też jej współczujemy a może poszukamy usprawiedliwienia w jej trudnych relacjach z własną matką?









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz